piątek, 27 lutego 2015

#2 ‘Memories are forever’


Głupio wyszło z tym wszystkim, bo żeby przeczytać książkę musiałam wiedzieć dopiero po obejrzeniu filmu, aby wiedzieć, że jest książka i ją zekranizowano.
Tak, możecie karać mnie za nie trzymanie się żelaznej zasady każdego wiernego czytelnika literatury, ale muszę Wam powiedzieć, że film nie wypadł źle w moich oczach.
To recenzja książki, więc będę się jej trzymać...
Akcja rozpoczyna się w grudniu w Społeczności, gdzie 12-letni Jonasz jechał rowerem zamyślony. W Społeczności głowami osiedla jest Starszyzna, która przydziela podczas Ceremonii każdemu swój obowiązek. Są specjalne kobiety, które rodzą dzieci, kolejne opiekunki noworodków, lotnicy no i co najważniejsze  – Odbiorca. Wszyscy są sobie równi, nie ma mowy o tym czy ktoś jest bogatszy, bądź biedniejszy, czy bardziej popularny od drugiego. Nie ma wojen, panuje spokój, a zasady na osiedlu są przestrzegane i nikt ich nigdy nie złamał. Jonasz zostaje Odbiorcą Pamięci, bo nikt w Społeczności nie wie co to znaczy ból, prawdziwa miłość. Wszystko wydaje się szare i takie jest. Tytułowy Dawca to postarzały mężczyzna, który mieszka na odludziu i miewa wiele racji, bo zna całą prawdę świata i dlaczego Starszyzna wyzbyła się wszystkich wspaniałych, prawdziwych ludzkich pragnień, które każdy człowiek powinien doznać. Oczywiście później się wyjaśnia dlaczego tak jest. Poznajemy przy okazji historię byłego Odbiorcy.
Ogółem książka jest świetna pod względem fabuły, stylu pisania i estetyki okładki. Akurat mam tę normalną, nie filmową. Nic specjalnie mnie denerwowało, abym mogła się uczepić tak bardzo, że obniżyłabym jej ocenę. Oczywisty fakt, że głęboka myśl zawarta w książce jest niesamowicie przekazana, dzięki czemu my jako ludzie możemy zastanowić się jak piękny jest ten świat mimo tych smutnych przeżyć. 
Autorka doskonale wiedziała jak wpłynąć na czytelników, żeby znali swoje wartości życiowe i nie wolno zapominać po co jest ten cały szum zawarty w fabule. Opisów w książce jest mnóstwo, uczucia świetnie pokazane w owym świecie, w którym żyje główny bohater powieści, bo dojrzewa i odczuwa różne rzeczy, o których w ogóle nie miał pojęcia tak jak jego rówieśnicy.
Oczywiście przeżywałam książkę i film jednocześnie, dopiero przy połowie nie mogłam się od niej oderwać i na lekcjach polskiego, na zastępstwach czy gdziekolwiek indziej, czytałam ją ciurkiem. Czasem się śmiałam, czasem doznawałam szoku i tak na zmianę. Nikt nie potrafił mnie przebudzić do rzeczywistości, choć siedziałam wśród nieogarniętych i mniej nieogarniętych ludzi. Jestem teraz chora i dwa dni temu ją skończyłam. Jestem z siebie dumna, teraz przekazałam ją w ręce mojej mamy, ale od kiedy wyciekła anglojęzyczna wersja Pięćdziesiąt Twarzy Greya ogląda i czyta kilka razy dziennie, a przez to nie mogę jej zmusić do natychmiastowego czytania. 
Książce daje 9/10 i z ręką na sercu nie zmienię zdania. Wkrótce zabieram się za czytanie drugiego tomu – Skrawki Błękitu – i myślę, że również mi się spodoba. Polecam tę książkę wszystkim młodym ludziom, którzy powinni mieć świadomość, że świat to nie tylko jakieś pieprzone żyletki, samobójstwa i łzy...



1 komentarz: