sobota, 28 listopada 2015

#3 ‘Rise, Red as the down’


To jest książka, która podbiła moje serce, mimo, że go teoretycznie nie mam. 
Normalnie do nowych książek nie podchodzę, a szczególnie do tych, gdzie jest rozgłos po całym Internecie, ponieważ wolałabym, aby trochę ten tajfun ucichł. Teraz, gdy jest czas, aby wreszcie się wypowiedzieć, jednogłośnie i bez odwołania twierdzę, że ta książka jest po prostu niesamowita. (Udaję tutaj dziewczynę bez emocji, choć w środku jestem jak wulkan). Moja przygoda z nią zaczęła się w lutym, bo od miesiąca, bądź dwóch wszędzie na mojej tablicy na Facebooku, dosłownie, co drugi post - Czerwona Królowa autorstwa Victorii Aveyard. Ta kobieta napisała coś co zniszczyło i jednocześnie odbudowało mnie od środka. Jestem dumna, dziękuję Facebookowi, że po raz pierwszy miło mnie zaskoczył. Kupiłam ją, będąc we Wrocławiu, w księgarni, po filmie Focus z Willem Smithem. Przyznam się, że zrobiłam to, bo nie miałam na co innego wydać pieniędzy. 
Historia opowiada o siedemnastoletniej Mare Barrow, która jest Czerwona. Świat jest podzielony na gorszych i lepszych. Ci gorsi to Czerwoni, a ci lepsi z super mocami to Srebrni. Jest wojna, Mare jest niezdarą, ma przyjaciela, który wkrótce idzie do wojska, tak jak jej starsi bracia, bodajże jeden już poległ. Między szeregi Srebrnych trafia niefortunnie, udając służącą, podczas balu, na którym arystokratki miały wyjść za mąż za dwóch księciuniów, heh. Jak się okazuje, Mare jest pół Czerwoną, pół Srebrną, więc nazwali ją Dziewuszką od Błyskawic. Jest popychadłem, trzymają ją tam dla rozrywki, kończy się jednak tym, iż jest zaręczona z jednym z następców tronu. Mini spojlerem będzie to, że ci dwaj nie są rodzonymi braćmi. Są rebelianci, zwolennicy wolności i równości, inni zdrajcy, a inni ci zbędni. Akcja dzieje się w przyszłości, jeśli dobrze kojarzę, lecz klimat królów, księżniczek i ogromnych zamków to takie lekkie średniowiecze, ale co ja tam wiem...
Czyta się szybko, miło i bohaterka nie jest tak tępa jak większość bohaterów literackich. Nie lubię książkowej Katniss Everdeen za to, że jest, za przeproszeniem, totalną suką i zachowuje się, jakby ciągle miała okres. Tutaj mamy do czynienia z dziewczyną, która wie kiedy zamknąć mordę w momentach, w których należy się zamknąć, do tego, wie co robi, ma cel i praktycznie rozkochuje w sobie dwóch chłopaków. Nie ma, póki co, trójkąta miłosnego, z czego się bardzo cieszę, więc książka ma w sobie duży dystans. Autorka wiedziała co pisze, trzymała się zwięźle tego co miało się w niej znaleźć, bez zbędnego pieprzenia o przyszłości. Wiem, że mają ją zekranizować i mam nadzieję, że sprawdzi się lepiej niż same Igrzyska Śmierci, bo do niej ją porównuje. Jak przeczytacie, bądź czytaliście Igrzyska i Czerwoną Królową, to wiecie doskonale co mam na myśli. 
Jestem z zakupu mega zadowolona, okładka jest piękna, uwiodła mnie wręcz. Daję jej 9/10, bo zasługuje na to. Tydzień po, albo w moje urodziny ma odbyć się premiera drugiej części zatytułowany Szklany Miecz. Myślę, że doczekacie się wraz ze mną i nie pożałujemy niczego co zamierza autorka książki. 




4 komentarze:

  1. Czytałam IŚ i lubie Katniss bo wiedziała od początku o co walczy mimo jej częstych lagów w niektórych sytuacjach xd
    Do Czerwonej Królowej jakoś nie mogę się przekonać, bo tak jak napisałaś na początku ciągle na fb coś pisali jaka to ona jest wspaniala itd, ale jesteś kolejną osobą, która mi ją poleca, więc może wreszcie ściągne na ebooka i przeczytam xd
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, ale szybko napisałaś XD
    myślałam, że piszesz o jakiejś nowej od Sabiny
    a tu...
    woah

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałam usunąć poprzedni komentarz, przepraszam, ale był pełen błędów, że spaliłabym się ze wstydu gdybyś to przeczytała. Twoje zdanie na temat Katniss Everdeen jest albo wyjęte z mojej głowy albo czytasz w myślach - żadnej postaci literackiej tak bardzo nie znoszę jak jej i dziwi mnie to bo Collins jest dobrą dość autorką. A co do książki Czerwona Królowa to słyszałam o niej miliard razy, zupełnie nie moje klimaty, ale dla własnego zdania chyba warto przeczytać, co nie? Trzymam Cię za słowo, że jest dobra.

    OdpowiedzUsuń